Przez blisko 500 lat majątek Kuhnort, jak dawniej zwało się Dziewiszewo, należał do rozległych dóbr hrabiowskiego rodu Schenk zu Tautenberg. W odległej o 2 km Dobie Tautenbergowie mieli swoją rodową siedzibę – przestronny pałac z parkiem w stylu angielskim, schodzącym tarasowato nad brzeg Jeziora Dobskiego, który rywalizował reprezentacyjnym wyglądem z siedzibą hrabiów Lehndorffów, położoną po sąsiedzku w Sztynorcie. Na przełomie XVIII i XIX stulecia Tautenbergowie połączyli swoją posiadłość drewnianym pomostem z wyspą Gilmą na Jeziorze Dobskim, gdzie na ruinach staropruskiego gródka i krzyżackiej strażnicy zbudowali romantyczną „światynię dumania”. Ruiny tej budowli zachowały się na Gilmie, podobnie jak pozostałości rodowego mauzoleum, do którego prowadzi stara, wiązowa aleja. We wsi zachował się również szesnastowieczny kościół, dziewiętnastowieczna kuźnia i budynki gospodarcze. Pałac Tautenbergów spłonął w trakcie działań wojennych w 1945 r. Niewiele pamiątek pozostało po Tautenburgach, ale w kominkowej sali biesiadnej Pensjonatu „Kinort” na wieczną rzeczy pamiątkę wisi na ścianie ich stary, rodowy herb.
Tautenbergowie i Lehndorffowie byli najznakomitszymi junkrami w okolicach Giżycka. Pełnili tu rolę książęcych namiestników i starostów, ich posiadłości obejmowały tysiące hektarów i na tych terenach byli praktycznie panami życia i śmierci wszystkich poddanych. Jeden z Lehndorffów był w zażyłej przyjaźni z polskim „księciem poetów” i biskupem warmińskim – Ignacym Krasickim. Krasicki był częstym gościem w Sztynorcie i prawdopodobnie tutaj dokonał polskiego tłumaczenia „Pieśni Osjana”. Ostatni własciciel dóbr sztynorckich – Henryk Lehndorff brał udział w antyhitlerowskim spisku Stauffenberga, za co został skazany i powieszony.
Natomiast z rodziną Tautenbergów wiąże się inna, o wiele wcześniejsza, dramatyczna historia. Podczas „potopu”, po rozgromieniu przez hetmana Gosiewskiego w roku 1656 pod Prostkami wspierających Szwedów wojsk pruskich, na „karną wyprawę” do Prus ruszyły regimenty litewskie i wspierający je Tatarzy. Jeden z tatarskich zagonów dotarł do Doby. Na progu własnego domu padł rozsiekany przez Tatarów baron Jerzy Fryderyk Schenk zu Tautenberg. Tatarzy porwali w jasyr jego rodzinę i ruszyli w stronę Leca, jak wówczas nazywało się Giżycko. W okolicach Dziewiszewa tatarski oddział został osaczony przez naprędce zwołane „pospolite ruszenie” mieszkańców Tautenbergowskich dóbr. Dzicy, wschodni jeźdźcy zginęli z rąk pruskich chłopów, broniąc się do ostatniej krwi, ale wcześniej na olbrzymim głazie usiekli wszystkich jeńców. Ten głaz – olbrzymi, polodowcowy granit rapakiwi – zwany odtąd w legendzie Tatarskim Kamieniem, leży na morenowym wzgórzu około 200 m od Siedliska „Kuhort”. W bliższych i dalszych okolicach Dziewiszewa znajduje się wiele siedzib starych, pruskich rodów szlacheckich. Możemy tam Państwa zawieźć i pokazać jak ząb czasu nadgryza ludzką próżność i dumę. A wieczorem, przy trzaskającym w kominku ogniu możecie posłuchać niesamowitych historii o tej północnej krainie i żyjących w niej niegdyś ludziach.